Ponad 35 krajów – oczywiście ta mapa przesadza nigdy nie byłem na Alasce, a w Rosji nie dotarłem poza Lwów, w Indiach byłem jedynie na południu…
Podróżowanie zawdzięczam mojemu tacie, który zawsze chciał podróżować
tylko wiadomo jak to kiedyś było z podróżowaniem…
Jak miałem 6 czy 7 lat spytałem się taty czy mogę być obywatelem świata,
oczywiście odpowiedział, że mogę i dodał że Lenin był obywatelem świata.
Pierwszy wyjazd zagraniczny był do Bułgarii w 1983 roku, na tamte czasy
wielka wyprawa Wartburgiem z namiotem, pamiętam że kemping nazywał się
Egzotika gdzieś w pobliżuu Złotych Piasków. Jechaliśmy przez ZSRR i Rumunię.
Oczywiście wtedy brało się różne rzeczy na handel, żeby podróż się zwróciła
a nawet można było zarobić. I od ’83 do ’90 w każdym roku na wakacje
był miesiąc zagranicą. W ten sposób zwiedziłem/odwiedziłem ZSRR,
Czechosłowację, Węgry, Rumunię, Bułgarię, Grecję, Turcję, Jugosławię, Austrię,
NRD i Włochy w których w ’90 po wakacjach zostaliśmy na 4 lata
Następnie była Kreta (’99), Kos (’00), Meksyk (’01) choć to nie był Meksyk tylko Cancun,
Egipt (’06), Indie i Francja (’07), Hiszpania (’07), Tunezja, Holandia + Belgia (’08).
Początek slow traveling – Mauritius (’08/09) i dalej w ’09 Teneryfa + Gran Canaria +
Fuertaventura + La Palma i dalej jachtem przez Atlantyk, z La Palma po 120 godzinach
płynięcia dotarliśmy na Wyspy Zielonego Przylądka i po 16 czy 18 dniach dopłyneliśmy
na Barbados skąd poleciałem przez Trynidad i Wenezuelę do Ekwadoru w którym
do tej pory byłem już trzy razy (’09, ’10/’11, ’12/’13).
W 2011 była wyprawa samochodem z Warszawy do Lecce na samym południu Włoch
i dalej przez Neapol, Rzym, Genuę i Lazurowe Wybrzeże aż do Gandia w Hiszpanii.
W 2013 z Ekwadoru poleciałem do USA (Miami, Key West, San Francisco)
następnie do Meksyku na wyspę Holbox + Mexico City i autobusem przez
Gwatemalę, San Salvador, Honduras i Nicaraguę trafiłem do Kostaryki – tu to piszę.
Od 2008, to co uprawiam to slow traveling (powolne podróżowanie),
w sumie to nie jest podróżowanie bo po podróży gdzieś się wraca – do domu.
Nie mam gdzie wracać (chyba, że do znajomych rozsianych po świecie
lub rodziców mieszkających w Ekwadorze) więc to nie jest już podróż.
Nie zwiedzam wiele, po prostu trafiam w jakieś miejsce i żyję tam miesiąc,
dwa, trzy, pięć lub dziewięć. Kocham upały, tropiki, słońce i senną sjestę…
Moim ulubionym wielkim miastem jest Berlin, który odwiedziłem około 300 razy,
choć głównie to odwiedzałem lotnisko Tegel i jakieś sklepy a dopiero w ’12
pomieszkałem sobie tydzień w Berlinie i go zeksplorowałem rowerem.
Najpiękniejsze rajskie miejsce jakie widziałem to wyspa Mauritius.
Najwspanialsze miejsce do jazdy samochodem to Miami + Florida Keys
Jak w domu czułem się tylko w Amsterdamie.
Miejsce najbardziej wysoko wibracyjne to Vilcabamba i Holbox.
Ulubione miejsca w Polsce – nr 1. Zielona Góra, Warszawa ta z lat ’80,
ciekawa Nowa Ruda i jej górskie okolice, magiczny Kraków, piękna plaża na Helu…
Ulubione miasto we Włoszech – nr 1 Verona, Rzym
Ulubione miejsce w Ekwadorze – nr 1 Vilcabamba, Cuenca
Najbardziej szalony pomysł – rejs przez Atlantyk – Pedro, ja i 14 metrowy
jacht AVARA to był mój do tej pory jedyny rejs jachtem ale będzie kolejny
W sumie do tej pory (01.2014) to byłem krócej lub dłużej w +35 państwach,
i w sumie na 11 wyspach, lubię wyspy mają specyficzne energie.
Od 2008 mam bardzo dużo zgromadzonego materiału z podróży i będę
go tu sukcesywnie zamieszczać.